niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 3

Zdziwiona wpatrywałam się w zdjęcie.
- Skąd masz zdjęcie Eleny? - zapytałam zdziwiona.
- To Katherina. Wampirzyca, która przemieniła mnie i Damona.
Patrzyłam na niego niczego nie rozumiejąc.
- Wyglądają podobnie prawda? - zapytał spoglądając z jakąś czułością i zamyśleniem na zdjęcie.
- Wyglądają... identycznie - odpowiedziałam siadając, jednak na krześle obok zielonookiego - Ale jakim cudem?
- Są dwie możliwości. Elena to Katherina, albo Elena to sobowtór Katheriny.
- Znam Elenę od dziecka. Dorastałyśmy razem. 
- Jeśli to faktycznie sobowtór, to chciałbym ją poznać - powiedział spoglądając na mnie z niemym błaganiem.
- Nie chce moi przyjaciół wciągać w te wszystkie wampirze sprawy - powiedziałam kręcąc głową.
- Nie dowiedzą się kim jestem, obiecuje. Chce tylko ją poznać. Chwilę porozmawiać i tyle.
Patrzyłam na wuja, który w tym momencie wyglądał jak nastolatek z marzeniami, a nie jak ponad stu letni wampir.
- Ok. Jutro wieczorem odbędzie się ognisko na pożegnanie wakacji. Jeśli chcesz, to chodź tam ze mną.
- Dziękuję - powiedział odruchowo łapiąc mnie za rękę i ją ściskając. Wzdrygnęłam się lekko, więc jak szybko złapał mnie tak i szybko puścił. Odchrząknęłam, aby zatuszować niezręczny moment.
-Więc do jutra - powiedziałam kierując się w stronę wyjścia.
- Dobranoc, Katniss.
Zatrzymałam się jeszcze przy drzwiach.
- Stefan? - zapytałam odwracając się w jego stronę.
- Tak?
- Mogę ci ufać ? - zapytałam.
- Zdołałabyś obdarzyć mnie swoim zaufaniem - zapytał zdziwiony.
- Skoro tata ci ufał...
- Postaram się ciebie nie zawieść.
Z nie co lepszym humorem wyszłam z pokoju wujka. Poszłam prosto do siebie. Tym razem nie miałam kłopotów z zaśnięciem.
Rano obudziłam się tuż przed wyznaczonym czasem. Miałam zaledwie kilka minut na wyszykowanie się i dotarcie na plac obok cmentarza. Po mimo tego, że bardzo się spieszyłam, spóźniłam się z pół godziny. Musiałam wysłuchać zrzędzenia Caroline. Sama często się spóźnia, ale nigdy jeśli chodzi o organizację jakiejś imprezy.  Pracowaliśmy ciężko, aby wszystko wyglądało tak jak zażyczyła sobie blondynka. Koło czternastej zrobiliśmy sobie przerwę na obiad. Usiedliśmy na ławkach które stały wokół miejsca przeznaczonego na ognisko. Wyjęliśmy kanapki przygotowane w domu.
- Ma ktoś jakąś z wędliną? Elena zaserwowała mi praktycznie samo zielsko - narzekał młodszy brat brązowookiej - Jeremmy.
Bonnie z uśmiechem przekazał mi swoją kanapkę.
- Nie zrobię ci więcej żadnej kanapki - powiedziała naburmuszona, Elena.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Caro rozesłałaś wczoraj zaproszenie na ognisko ? - zapytał Matt, w przerwie miedzy jednym a drugim gryzem.
- Tak, a ty załatwiłeś piwo?
- Tak - powiedział dumny z siebie - Przywieziemy beczki wieczorem z Tylerem.
- Mam nadzieję, że nie będziecie źli, że przyprowadzę dodatkowego gościa - powiedziałam cicho.
- Wyczuwam jakiegoś nowego, fajnego, gorącego faceta Katniss - powiedziała Elena dźgając mnie palcami w bok.

- Kto to ? Jak wygląda? - zapytała Bonnie z Caroliną.
- Owszem jest gorący, ale jest też moim kuzynem - powiedziałam i zrobiłam smutną minę, na co dziewczyny wybuchły śmiechem.
- To co ruszamy na podryw ? - zapytała Bonnie do brązowookiej.

Jeremmy wkurzony wstał z miejsca. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.  Jednak nikt nie skomentował sytuacji.
Wszystko było gotowe dopiero koło osiemnastej, a impreza miała rozpocząć się o dwudziestej. Mieliśmy mało czasu. Wpadłam do domu jak burza, niemal wpadając na Stefana.
- Widzimy się przed 20 w przed posiadłością - rzuciłam w biegu.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w czarne rurki, granatową bokserkę, a na to założyłam beżową skórę. Rękawy nie co podciągnęła do góry. Włosy zostawiałam w spokoju pozwalając aby ułożyły się w swobodne lekkie loki. Do tego  lekki makijaż , a potem założyłam jeszcze czarne botki na nogi i wyszłam na korytarz. Miałam dziesięć minut na dotarcie na miejsce tak, aby Caroline nie urwała mi głowy. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ja otworze - krzyknęłam, widząc, że mam robi coś w kuchni.
Na progu stała Elena, z wkurzoną miną.
- Co ty tu robisz? - zapytałam wpuszczając ją do środka. Popsuło mi się auto, a  do ciebie mam najbliżej - powiedziała przepraszająco.
Zawołam tylko Stefana i możemy jechać powiedziałam i ruszyłam w stronę schodów.
- Wydaje mi się, że widziałam go w waszym ogrodzie - powiedziała Elena - A bynajmniej był to niezły przystojniak.
Wtedy usłyszałyśmy wrzask mamy.
- Pali się! Ogród się pali. Szybko wybiegłyśmy do ogrodu, a za nami mama, a na końcu zielonooki.
Wężem ogrodowym ugasiliśmy pożar. Dym był duszący ,ale najbardziej doskwierał Stefanowi. Trudno się dziwić. W końcu zniszczeniu uległa tylko plantacja werbeny.
- Jak mogłeś?! - krzyknęłam na niego, nie zważając na obecność brązowookiej. - Mówiłeś, że można ci ufać!

- Katniss - próbowała mnie uspokoić mama.
- To jest Stefan? - zapytała, Elena.
- Tak ! - warknęłam nieprzyjemnie. Miałam ochotę rzucić się na wampira i zrobić mu krzywdę tylko, ze było to mało prawdopodobne.
- Ale to nie jego widziałam w ogrodzie.
Wszyscy zdziwieni spojrzeliśmy na dziewczynę.

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 2

Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Gość był nie co zdziwiony naszym zachowaniem, ale na koniec znów uśmiechnął się ciepło. Wiedziałam, że nie mogę mu ufać. Damon także uśmiechał się miło, a tak naprawdę był potworem.
- A Zach gdzie się podziewa? - zapytał wujek.
W sumie nazywanie go wujem było koszmarnym niedomówieniem. Według historii, którą opowiedziała mi kiedyś mama, został przemieniony w wieku 18 lat i od tamtej pory nie postarzał się nawet o dzień, a więc w sumie wyglądał na kogoś w moim wieku, kiedy tak naprawdę był siostrzeńcem mojego prapradziadka.
- Twój brat zabił go czternaście lat temu - odpowiedziała w końcu mama, zabierając się za sprzątanie bałaganu. Ja natomiast miałam ochotę wykrzyczeć gościowi, że go nienawidzę, a potem wyrzucić za drzwi, ale dokładnie wiedziałam, że dom należy do Braci. Czułam się jak w jakimś koszmarze.
- Przepraszam, za brata. Tak mi przykro - powiedział zielonooki, co przelało moją czarę goryczy. Rzuciłam się biegiem na piętro, a potem do własnego pokoju z głośnym szlochem. Świat mi się zawalił. Miałam zamieszkać z wampirem pod jednym dachem? Z bratem kogoś, kto odebrał mi ojca?
Nie długo później usłyszałam wołanie mamy na kolację. W łazience obmyłam twarz i zeszłam na dół. W salonie leżała nie duża walizka, która zapewne należała do wuja. Pojawiła się we mnie nadzieja, że nie przyjechał na zbyt długo.
Weszłam do kuchni gdzie zastałam mamę jedzącą spokojnie i Stefana pijącego kawę. Nie miałam pojęcia czemu jest taka spokojna, kiedy ja patrząc na wuja dostaje szału. Zasiadłam na samym końcu długiego stołu tak, żeby siedzieć z dala od wampira, który co jakiś czas pochrząkiwał. Chwilę jedliśmy w ciszy. Potem zobaczyłam jak mama z gościem wymieniają znaczące spojrzenia. Wtedy odchrząknął po raz ostatni i rozpoczął rozmowę.
- Katniss, zostaje tu nie co dłużej, bo mam  pare spraw do załatwienia i chciałbym cię prosić o małą pomoc.
Słysząc tą wypowiedź niemal udławiłam się kanapką, którą akurat jadłam. Spojrzałam na niego pytająco.
- Chce iść do szkoły i chciałbym abyś od dziś udawała, że jesteśmy kuzynami.
- Do szkoły?! Do mojej szkoły?! - wrzasnęłam, podnosząc się od stołu.
- Katniss - upomniała mnie cierpko mama, więc usiadłam wkurzona przy stole.
- Wiem, że odczuwasz obrzydzenie do takich jak ja, ale proszę, daj mi szansę.
- Wuj Damon, też był miły, nosił mnie na rękach, a potem zabił mi ojca!
- Nie jestem moim bratem - powiedział nadal spokojnie.
- Stefan nie żywi się ludźmi, tylko zwierzętami - wyjaśniła mama.
Przy stole znów zapadła cisza.
W czasie, której zielonooki kilka razy odchrząkiwał z dziwną miną.
- Mam jeszcze jedną prośbę. Isabella, możesz ograniczyć nie co swoją plantację werbeny ? Nie długo wypali mi gardło od samego oddychania.
- Zaraz się tym zajmę. Przeniosę wszystko na zewnątrz budynku.
- Będę naprawdę wdzięczny.
- Pomożesz mi Katniss? - zapytała mama.
Bez słowa wstałam i poszłam za nią do nie dużej piwnicy. Rosło tam dwanaście doniczek werbeny, która była szkodliwa dla wampirów. Noszę ją także w bransoletce zrobionej przez mamę. Wynosiłyśmy donice pojedynczo do ogrodu .
- Co myślisz o tym wszystkim, mamo?
- Stefan jest naprawdę w porządku. Rozmawiam z nim trzeci raz w życiu, ale wzbudzał także zaufanie taty. Tylko...
- Tylko co?
- Według opowieści ojca, Damon ciągle podąża za Stefanem, aby zniszczyć mu życie. Nienawidzą się nawzajem.
Całkowicie zdołowana wróciłam do swojego pokoju. Przebrałam się w pidżamę i położyłam na łóżku. Sprawdziłam telefon. Miałam nieodebrane połączenie od Eleny, więc szybko odzwoniłam.
- Halo?
- Cześć, co tam chciałaś ? - zapytałam.
- Hej, Katniss. Zastanawiałam się, gdzie jutro się widzimy. Znów u ciebie?
- Nie, wiesz co lepiej spotkajmy się już na placu, w końcu trzeba zrobić dekorację na wieczór.
- Masz racje, a więc o której?
- Jedenasta?
- Pewnie. Dobranoc.
-Dobranoc - odpowiedziała i rozłączyła się.
Spałam nie za długo, a do tego bardzo czujnie. Tuż po dwunastej w nocy, obudziłam się i w żaden sposób nie mogłam zasnąć. Miałam zamiar zejść do kuchni napić się czegoś, ale dostrzegłam palące się światło w pokoju Stefana, który tak długo nie był zamieszkały. Nie wiem czemu poszłam w tamtym kierunku. Cicho zapukałam w uchylone drzwi.
- Proszę, wejdź Katniss - usłyszałam od razu.
Powoli weszłam do środka. Chłopak siedział za dużym biurkiem i pisał coś. Wokół leżały różne, stare książki. Byłam tam po raz pierwszy, więc rozejrzałam się przestronnym pomieszczeniu.

- Nie możesz spać ? - zapytał, skupiając moją uwagę na nim.
- Tak - odpowiedziałam - Chciałabym zadać ci pytanie.
- Więc pytaj - powiedział, pokazując abym usiadła na krześle obok.
- Po co tak naprawdę przyjechałeś ? - powiedziałam nadal stojąc.
Popatrzył na mnie, jakby zastanawiając się czy może wyznać mi tajemnicy, czy raczej nie. W końcu otworzył książkę, w której przed chwilą coś zapisywał. Z pomiędzy stronic wypadło stare zdjęcie.
Zachłysnęłam się powietrzem widząc Elenę ubraną w starodawną suknię. Pod spodem była napis "Katherina 1864".

______________
Jak wam się podoba opowiadanie ?

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 1

Nowy dzień przywitał mnie potężną dawką słońca. Z uśmiechem otworzyłam oczy i przeciągnęłam się. Właśnie rozpoczął się ostatni tydzień wakacji i trzeba było go dobrze uczcić. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w jasne szorty i jasno różową bluzkę na ramiączka i splotłam swoje ciemne długie włosy w warkocz. Tak przygotowana powoli otworzyłam drzwi wychodząc na długi korytarz. Ten dom był naprawdę ogromny jak na mnie i mamę. Na samym piętrze mieściło się pięć sypialń. Dla pewności przeszłam obok pokoi na końcu korytarza nasłuchując. Nigdy nie można było mi do nich wchodzić, ponieważ należały do braci wampirów. Nic mnie nie zaniepokoiło, więc nie co spokojniejsza zeszłam na dół. Mama mówiła, że pojawiają się średnio raz na sto lat, więc ponowne ich pojawienie było praktycznie nie możliwe. Jednak wolałam dmuchać na zimne, zwłaszcza kiedy byłam sama w posiadłości. Cały dom był staroświecko urządzany, ale to właśnie w nim kochałam, no może po za kuchnią, która nadal kojarzy mi się tylko z zmasakrowanym ciałem taty. Salon był na tyle przestronny, że można w nim grać w piłkę. Na ścianie wisiał duży telewizor, który w żaden sposób nie pasował do reszty mebli. Nastawiłam go na stację z muzyką i ruszyłam do kuchni przygotować sobie śniadanie . Robiłam to na tyle szybko, żeby nie musieć przebywać w tym pomieszczeniu zbyt długo. Kiedy skończyłam jeść zadzwonił dzwonek do drzwi. Przyszli moi przyjaciele. Najpierw Elena z Bonnie i Mattem, a chwile później jak zwykle spóźnieni Caroline z Tylerem.
- To co ? Impreza - ognisko ! - zapiszczała Caroline podniecona myślą organizacji tego wydarzenia.

- Przy moście obok mostu Wickery ? - zapytałam sceptycznie. W końcu tam dwa lata temu zgięli rodzice Eleny.
- Wolę już plac koło cmentarza - powiedziała poważnie brązowooka.
- Tak, tam będzie lepszy klimat  - ucieszył się Matt - zajmę się alkoholem.
- A pro po alkoholu - powiedział Tyler otwierając dość okazały barek obok mojego kominka.
- Sprawdzałam kiedyś. niestety same palące burbony - powiedziałam krzywiąc się.
- Fee - skrzywiła się Elena puszczając mi oczko. Jakiś rok temu upiłyśmy się nimi i ostro to odchorowałyśmy.
- Chodźmy na plac koło cmentarza, trzeba zobaczyć jak wygląda i co uda się nam tam zorganizować i gdzie rozpalimy ognisko, a gdzie postawimy beczki z piwem ... - mówiła bez końca blondynka.
Na planowaniu imprezy spędziliśmy kolejne kilka godzin. Do domu wróciłam już pod wieczór. Sam powrót trwał dość długo zwłaszcza, że posiadłość Salvatorów znajduje się na obrzeżach miasteczkach przy rozległym lesie.
- Mamo, jesteś w domu ? - zawołałam przy wejściu, zdejmując sandały.
- Tak, w kuchni -odkrzyknęła. W sumie podobnie jak ja powinna mieć wolne w końcu jest nauczycielką, ale w szkole ruszyły już rady pedagogiczne i budowa planu na najbliższy rok szkolny.
Nie lubiłam kiedy własna matka wywoływała mnie do odpowiedzi z znienawidzonej przeze mnie historii.
- Jak ci minął dzień, Katniss? - zapytała siekając marchewkę.
- Świetnie! Organizujemy ognisko na zakończenie wakacji - odpowiedziałam biorąc się za krojenie jabłka - A jak w szkole?
- Dyrektor poszukuje nowego nauczyciela od sztuki rysunku, bo pani Johnson przeszła na emeryturę - opowiadała, kiedy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- Pewnie Elena, albo Caroline zapomniała mi o czymś powiedzieć - powiedziałam i ruszyłam otworzyć.
Z rozmachem otworzyłam drzwi.
- Czego zapom... - przerwałam w połowie słowa. Przede mną stał chłopak mniej więcej w moim wieku. Jego brązowe włosy mieniły się w słabym świetle żarówki palącej się na werandzie. Zielone oczy spoglądały na mnie z zaciekawieniem.

Nie znałam go, ale wiele razy widziałam go na rodzinnych zdjęciach.
- Wujek Stefan? - zapytałam mając nadzieję, że odpowiedź będzie negatywna.
- Witaj, Katniss, ale wyrosłaś - powiedział przekraczając próg i miło się uśmiechając.
Patrzyłam na niego z przerażeniem wypisanym na twarzy. Mama zaniepokojona tym, że nie wróciłam do kuchni wyszła z półmiskiem sałatki w dłoniach. Na widok gościa  wypuściła szklane naczynie, które rozbiło się na tysiące kawałków.

niedziela, 9 marca 2014

Prolog

Z rodziną zdecydowanie najlepiej wychodzi się na zdjęciach, a w rzeczywistym życiu nie jest wcale tak miło i przyjemnie. W jednym domu pojawiają się kłótnie, zdrady, w drugiej brak zrozumienia lub choroby, a po moim od czasu do czasu kręcą się wampiry. Pewnie myślicie, że sobie żartuje, albo że zwariowałam, ale niestety mówię prawdę. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej kiedy okazuje się, że jeden z nich zabił twojego ojca.
Do dzisiaj pamiętam wieczór, którego przed naszymi drzwiami stanął wuj Damon. Był ubrany całkowicie na czarno i wyglądał dość mrocznie w strugach deszczu. Miałam wtedy zaledwie cztery lata i widziałam go po raz pierwszy. Przywitał się sucho z moim tatą, a mi posłał szeroki, miły uśmiech. Nawet nie wiem kiedy porwał mnie w ramiona i zaczął się kręcić wokoło. Śmiałam się i piszczałam jednocześnie. Potem tata wyrwał mnie z jego objęć z rozzłoszczoną miną.
-Czemu przyjechałeś ? - zapytał.
- Miałem ochotę odwiedzić swój dom - powiedział mocno akcentując ostanie dwa słowa - i chciałem sprawdzić jak się miewa mały kotek - dopowiedział po chwili puszczając mi oczko.
- Wuj Damon? - powiedziała na przywitanie mama wycierając swoje ręce ubrudzone mąką w nieduży fartuch
- Piękna Izabella - powiedział i lekko wziął ją w objęcia jakby mama nic nie ważyła. Jej mina nie była zbyt szczęśliwa, ale nie wyrwała się z jego objęć. Nic z tej całej sytuacji nie rozumiałam. Czemu mama mówiła "wujku" do mężczyzny młodszego od siebie i czemu rodzice byli tacy źli skoro wujek Damon był tak miły. Tamtego wieczora, kiedy tata kładł mnie do łóżka, powiedział, że Damon jest niebezpieczny i żebym się do niego nie zbliżała. Od tamtego czasu ciągle słyszałam kłótnie ojca z gościem, aż do dnia, kiedy po powrocie z zakupów z mamą znalazłyśmy zakrwawione zwłoki taty w naszej kuchni. Wuj Damon zniknął i od tamtej pory się nie pojawił. Dopiero po kilku latach od tego wydarzenia poznałam wampirzą historię Salvatorów. Życie toczyło się dalej w małym miasteczku Mystic Falls. Dziś mam już osiemnaście lat. Mieszkam z mamą w rodzinnej posiadłości, chodzę do szkoły i na imprezy z przyjaciółmi. Wszystko jest dobrze, aż do dnia, kiedy do drzwi znów zapuka nieproszony gość.
Nazywam się Katniss Salvatore, a oto moja historia.