poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 5

Wstrząśnięta popatrzyłam na wuja.
- Co ty jej zrobiłeś ?! - krzyknęłam na niego.
- Byłem głodny - odpowiedział wzruszając ramionami.
Rzuciłam się w jego stronę i uderzyłam w twarz. Szybkim ruchem złapał mnie i przycisnął do pnia drzewa. Zmrużył swoje szaroniebieskie oczy, w którym pobłyskiwała niema groźba.
- Zapominasz, Kotku, z kim zadzierasz. Gdyby nie płynęła w tobie krew naszego rodu, już leżałabyś martwa - wysyczał.
- Ojca zabiłeś, więc co niby powstrzymuje cię przed zabiciem mnie? - wypaliłam, mimo że serce ze strachu podchodziło mi do gardła. Zawsze taka byłam. Nie panowałam nad tym co mówiłam.
Damon popatrzył na mnie z niemą groźbą, ale już po chwili roześmiał się i odsunął się trochę ode mnie.
- Niewątpliwie charakter masz Salvatorów.
Szybko przeszłam obok wampira posyłając mu nienawistne spojrzenie i ruszyłam w stronę skąd dochodziły coraz głośniejsze rozmowy. Tam musieli znaleźć blondynkę.
- A ty dokąd? - zapytał pojawiając się nagle przede mną i zasłaniając mi drogę.
- Zobaczyć co z Caroline.
- Mówiłem, że tylko się trochę z niej napiłem. Nic jej nie będzie.
Spojrzałam na niego sceptycznie i wymijając go znów ruszyłam przed siebie.
- Chcesz się im pokazać w zakrwawionych ubraniach? - mówiąc to podał mi swoją czarną kurtkę. Z niechęcią przyjęłam ja od niego. Skóra była dla mnie za duża, więc dobrze maskowała moje poplamione ubranie. Już po chwili dotarłam na miejsce. Z oddali było słychać jadące pogotowie i policję na sygnale. Przy nieprzytomnej, zakrwawionej blondynce klęczał Tyler i Elena. Nieco w oddali stał Stefan z wkurzona miną. Szybko podeszłam do niego.
- Co z Caroline? - zapytałam.
- Przechodzi przemianę - odpowiedział zaciskając zęby.
- Jak to ? On mówił, że tylko się z niej napił...
- Nigdy mu nie ufaj. A tobie co się stało. Skrzywdził cię ? - zapytał z nagłą troską o mnie. Odchylił nie co poły pożyczonej kurtki.
- Zaatakował mnie jakiś wampir. Damon mnie uratował.
-Chce tu zostać ?
- Niestety. Co robimy? Chcesz młodego wampira wysłać do szpitala ?
- Nie martw się będzie nieprzytomna przez jakiś czas. Odwiozę Elenę i ciebie do domów, a potem pojadę do szpitala.
- Też chce pomóc. To moja przyjaciółka - warknęłam na zielonookiego. Że jestem człowiekiem nie oznacza, że jestem do niczego.
- Będzie dobrze, jeśli uda ci się zatrzymać przez jakiś czas Damona w pensjonacie. Z jakiegoś powodu zawsze byłaś oczkiem w jego głowie, wiec masz spore szanse.
Niezadowolona skinęłam głową. Miał rację lepiej go samego nie zostawiać, a tym bardziej z moja mamą. Nie mogłam pozwolić, żeby zabił mi także ją.
W tym czasie sanitariusze zdążyli zapakować Caroline do karetki i odjechać z miejsca wypadku. Jej mam, czyli pani szeryf nie była w stanie zbierać zeznać i okoliczności wypadku. Musiała pojechać za karetką, żeby być przy córce. Zresztą sanitariusz jednoznacznie stwierdził atak dzikiego zwierzęcia. Nawet nie wiedzieli jak bardzo się mylili.
Stefan odwiózł mnie pod rezydencje Salvatorów. Wybiegłam z samochodu w stronę do domu. Na szczęście był w nim wuj Damon oraz moja matka cała i zdrowa. Popędziłam do łazienki umyć się i przebrać w czyste ubrania. Z szafki w pokoju wyciągnęłam strzykawkę werbeny na wszelki wypadek i umocowałam w specjalnym pokrowcu zapinanym przy kostce u nogi. Broń osłoniłam nogawką spodni i tak zabezpieczona ruszyłam do salonu, gdzie na kanapie z szklaną Burbona wylegiwał się starszy brat Stefana. Był niewątpliwie przystojny w swoich ciemnych ubraniach i ciężkich butach.
- Dzięki za kurtkę - powiedziałam i rzuciłam mu ją.
Czarna skóra od razu wylądowała w dłoni wampira, jednak nic nie odpowiedział mi jej właściciel. Patrzył w przestrzeń ignorując moja obecność.
Stojąc w miejscu zniecierpliwiona przytupywałam nogą.
- Okłamałeś mnie! - wypaliłam w końcu.
Spojrzał na mnie i zrobił skrzywioną minę.
- Zaraz zrobisz dziurę w tej podłodze.
- Nie zmieniaj tematu.
- Nie - powiedział przeciągając końcówkę słowa - Nie okłamałem cię.
- Caroline przechodzi przemianę.
- Trzeba ją zabić - rzucił od niechcenia.
- Co takiego ? Ani mi się waż!
- Kotku, to tylko blondynka.
- Mam na imię Katniss - warknęłam - i nie zabijesz mojej przyjaciółki.
- Tak, tak  - powiedział racząc się nadal alkoholem.
Irytowało mnie, że traktował mnie jak natrętną muchę.
- Zrobiłeś to, czy nie? - zapytałam pochylając się w jego stronę.
- Nawet jeśli tak, to nie powinno cię to obchodzić. Działasz mi na nerwy.
- Ty mi również - powiedziałam i odeszłam w stronę kuchni. Odprowadził mnie gwałtowny śmiech wampira.
Weszłam do kuchni, gdzie zastałam mamę czytającą gazetę. Niby była spokojna i wyluzowana, ale widziałam jak marszczy czoło. Mogłam się założyć, że nie rozumie nic z tego co czyta. Martwiła się o naszą przyszłość.  Wtedy za oknem zobaczyłam światła samochodu. To musiał być Stefan z Caroline. Wybiegłam im na spotkanie. Niestety za drzwiami stał tylko zielonooki.
- Co z Caro? - zapytałam zdziwiona.
- Fałszywy alarm. Damon napoił ją swoja krwią, ale nie zabił. Nie przechodzi przemiany.
Jego informacje podniosły mnie na duchu. Odetchnęłam z ulgą. Poszłam za Stefanem do salonu.
- Po co przyjechałeś ? - wypalił zielonooki od progu.
- Cieszę się, że cię widzę braciszku.  Ja ciebie także - mówił sam do siebie Damon.
- Daj spokój. Po prostu powiedz, czego chcesz?
Czarnowłosy wstał z kanapy i powolnym krokiem podszedł do brata.
- Zamierzam zniszczyć twoje życie - szepnął mu do ucha i zniknął.



2 komentarze:

  1. Aaa ! Ale super rozdział :) A już miałam nadzieję, że Caro będzie wampirem. Damon ? Oczywiście jak zawsze, cudowny ! A ostatnie jego zdanie, zdecydowanie było najlepsze ! Tak, tak niech zniszczy mu życie i to baaardzo ! hah :) Ależ jestem podła : C. Gdzie się podział szablon ? A tak wgl to bardzo chciałabym zobaczyć, jak wygląda Katniss, może jakaś zakładka bohaterowie ? Ale to tylko takie tam moje pomysły xd Czekam na kolejny ♥
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Damon w akcji "Zamierzam zniszczyć twoje życie"Hm...Założę się że nie tylko dla tego przyjechał :*

    OdpowiedzUsuń