Złapałam ostatni wdech i pociągnęłam za klamkę. Wysiadłam szybko trzymając w prawej dłoni strzykawkę z werbeną. Napastnik nie czekał długo. Wybił się w górę i z uniesioną dłonią spadał wprost na mnie. Odskoczyłam w bok i natarłam na niego jak tylko wylądował w miejscu w którym przed chwilą stałam. Siedział w kucki zdziwiony, że mnie nie dorwał. Uderzyłam go mocnym kopniakiem w tył głowy. Jednak nie zadziałał na niego. Odwrócił się w moją stronę i szczerząc zęby zaczął się zbliżać w moją stronę. Mimowolnie także cofnęłam się w tył. Napastnik przyśpieszył kroku i ręką zamachnął się w moją stronę. Jego pazury sunęły w stronę moje twarzy. Obronnym gestem złapałam jego rękę a drugą wbiłam strzykawkę z werbeną. Napór dłoni nie zelżał. Środek przeciwko wampirom nie zrobił wrażenia na potworze. Zebrałam wszystkie siły aby odeprzeć atak, kiedy poczułam, że pazury drugiej jego ręki wbijają się w mój brzuch tuz pod żebrami. Zawyłam z bólu. Poczułam jak siły opuszczają mnie. Wysunął pazury z ran i uniósł aby rozszarpać mi nimi gardło. Nie potrafiłam krzyczeć o pomoc, ani błagać o życie. Głos uwiązł mi w gardle w obliczu śmierci. Wtedy zza jego pleców wynurzyła się kolejna postać.
Jego oczy jarzyły się na kolor czerwony, a kły wyrastały zarówno z szczeki jak i żuchwy tak jak u mojego napastnika. Zamknęłam oczy czekając na ból i śmierci. Zamiast tego usłyszałam odgłosy walki. Otworzyłam przerażona oczy. Czerwonooki właśnie rzucił swojego pobratymca na samochód mojej mamy. Dach samochodu z hukiem wgiął się do środka. Złapałam się za krwawiący brzuch i zgięłam w pół. Musiaalm uciekac puki oni walczyli jednak nie było to łatwe. Odwróciłam się od nich i naj szybciej jak potrafiłam zaczęłam uciekać. Biegłam skulona jedną ręką trzymając się za krwawiący brzuch. Czułam ból przy każdym kroku, ale nie mogłam się poddać. Po chwili przystanęłam złapać oddech. Byłam już w lesie otaczającym rezydencje. Jeszcze dziesięć minut biegu i powinnam dotrzeć do domu. Oparłam się o pobliskie drzewo. Czułam, że adrenalina słabnie, a ja zaczynam odczuwać większy ból i zmęczenie. Wolniejszym krokiem ruszyłam do domu. Ciągle rozglądałam się po ciemnym lesie i nasłuchiwałam. Bałam się, że potwory wrócą. Torebka wraz z telefonem została w aucie, więc nie miałam jak wezwać na pomoc choćby wujów. Wtedy ujrzałam ciemną postać miedzy drzewami. Przystanęłam przestraszona. Musiał zobaczyć, ż go dostrzegłam w ciemności, bo zrobił kilka kroków w moją stronę. Powoli zaczęłam dostrzegać ostre rysy jego twarzy. Był brunetem z ciemnym, dwudniowym zarostem. Oczy miał jasne, ale z tej odległości nie byłam w stanie stwierdzić czy są niebieskie, czy może jasno zielone. Usta miał ściśnięte w wąską kreskę. Poruszał się dość cicho mimo że szedł po leśnej ściółce, ale nie tak cicho i zwinnie jak wampir. Był dobrze zbudowany i kogoś mi przypominał. Jak na zawołanie jego oczy zapaliły się czerwonym światłem. To drugi potwór, który rzucił się na żółtookiego i ten sam, o którym śniłam ostatniej nocy. Mimowolnie cofnęłam się w tył potykając się o wystający korzeń. Jego oczy jak szybko się zapaliły tak szybko zgasły.
- Czego chcesz? - zapytałam cicho, przez zaciśnięte gardło. Zawsze gdy byłam przestraszona nie potrafiłam krzyczeć.
- Chciałem zapytać, czy nic ci nie jest - powiedział w końcu i zrobił kolejny krok w moją stronę.
- Nic mi nie jest - odpowiedziałam.
- Krwawisz wskazał - na mój brzuch i znów zrobił krok w moją stronę.
Ja za to się cofnęłam, ale tym razem plecami trafiłam na pień drzewa.
Mężczyzna uniósł ręce w formie poddania, albo jakby chciał mnie zapewnić, że nic mi nie zrobi. Dopiero teraz dostrzegłam, że w lewej dłoni trzymał moją torebkę.
- Oddaj mi torbę - poprosiłam z nadzieją w głosie.
- Oddam, jeśli pokarzesz mi ranę. Nie będę podchodził blisko - mówił uspakajającym głosem.
- Wbił mi po prostu pazury w brzuch. Oddaj torbę ! - powiedziała, już nieco pewniej. Brunet zaczął mnie intrygować. Byłam pewna, że to właśnie on mi się ostatnio śnił.
W odpowiedzi już bez wahania podszedł do mnie. Stanął na wyciągnięci ręki i podał mi torbę. Wzięłam ją od niego lewą ręką, bo prawą nadal trzymałam na obolałym brzuchu.
- Poradzisz sobie, Katniss? - zapytał wypowiadając moje imię czym bardzo mnie zdziwił.
- Grzebałeś mi w torbie - oskarżyłam go.
Tym razem posłał mi szeroki uśmiech czym bardzo mnie zaskoczył.
- Zadzwoniłem też po Damona. Przyda ci się trochę wampirzej krwi.
Teraz już wiedziałam. Uśmiech był posłany nie do mnie, a do mojego wuja, który wyłonił się nagle z ciemności.
Czy będzie jakiś romansik ? Katniss x Derek mhmhmm :D
OdpowiedzUsuńSkąd zna Damona ? Jaki ma tutaj cel, po co przyjechał ?! Boże pisz szybko nowy, dłuższy !
I wprowadź trochę Caroline, ona tak magicznie rozświetla wszystko xd Pozdrawiam i czekam na nowy.
XOXO
Okay, na poczatek 3 opieprze lecą:
OdpowiedzUsuń1) Brak informacji o nowym rozdziale!
2) Za krótko!
3) Wyrwę ci paznokcie, jak jeszcze raz zobaczę, że stawiasz spacje przed znakiem interpunkcyjnym jakim jest wykrzyknik! Nie rób tego więcej.
Teraz trochę o treści. Fajnie, że są opisy. Ważna informacja dla ciebie i ogółu - dobrze, kiedy opis przeważa ilość dialogów, ładnie wpływa to na całokształt rozdziału. Derek fajnie został przedstawiony. Ogólnie nie przepadam za wklejaniem gifów/zdjeć do treści, bo to leży w intencji czytelnika, aby potrafił wyobrazić sobie sytuację, ale rozumiem, ze świat blogów ewoluuje i tak należy teraz robić :d
Jedyne pytanie, jakie mnie obecnie nurtuje to skąd on zna Damona. hmmm?
BTW. DC - nowy :D
Obawiam się, że Derek zna bardzo dużo osób i te znajomości mogą być bardzo niepokojące :-)
UsuńNo, to nie krępuj się, dodawaj kolejny :)
UsuńNowy rodział :D http://dusze-cieni.blogspot.com/
Usuń