sobota, 6 września 2014

Rozdział 12

Spojrzałam w jego jasnozielone oczy i przypomniałam sobie mój pokręcony sen. Jakaś cząstka mnie chciała sprawdzić jak to jest wtulić się w jego mocne ramiona, ale już po chwili zobaczyłam niezadowoloną twarz Stefana, który mówił, że jeśli to Derek, to mamy problem. Miał mi opowiedzieć coś więcej o tym wilkołaku, ale przemiana Caroline w wampira pokrzyżowała plany. Szybko cofnęłam się wyrywając dłoń z ręki mężczyzny. Jednak cofając się zahaczyłam o rower. Zachwiałam się, ale zdołałam utrzymać pozycje pionową. Na ustach Dereka zaczął się błąkać uśmiech. - Czemu on zawsze musi się ze mnie śmiać - krzyczała moja podświadomość. Na mojej twarzy wykwitł rumieniec. Czułam się przy nim jak niesforne dziecko i w sumie tak było. Musiał być ode mnie dużo starszy. Był postawny, męski i nosił delikatny ciemny zarost. Był zupełnie niepodobny do chłopaków ze szkoły. Nie odpowiadając na zadane przez niego wcześniej pytanie podniosłam rower i zamierzałam wracać do domu. Jednak nie zaszłam daleko. Mężczyzna złapał za mój kierownik.
- Ktoś ci coś zrobił? - zapytał ponownie.
- Niech mnie pan puści - powiedziałam tonem jakim najczęściej rozmawiam z wujem Damonem.
- Pan? - zapytał unosząc brwi do góry. Po chwili chyba w moich oczach odczytał odpowiedź. Tym razem nie hamował się. Wybuchł śmiechem, a mi zabrakło tchu. Miał piękny uśmiech, a w oczach zatańczyły mu wesołe iskierki.

 Kiedy w końcu się opanował powiedział:
- Wiem, że wyglądam poważnie, ale bez przesady! Mam dwadzieścia pięć lat, Katniss.
Westchnęłam ciężko. Chciałam uciec stąd jak najszybciej za nim znów zrobię coś co go rozbawi.
- W rękę nic takiego mi się nie stało, za to mój samochód doznał ciężkiego urazu po wczorajszym wieczorze - powiedziałam wkurzona i ruszyłam przed siebie. - Proszę, niech nie ruszy za mną - błagałam w myślach. Jednak nie zostałam wysłuchana.
- Chętnie zabiorę cię jutro do jakiegoś komisu i zakupię nowy - powiedział wyrównując ze mną krok. - Oczywiście jeśli chcesz?
- Zastanowię się - powiedziałam. Nie doczekałam się już później odpowiedzi, więc odwróciłam się za siebie, ale nigdzie nie było już wilkołaka. Mogłam odetchnąć z ulgą.
W domu przywitał mnie zapach maminego obiadu. Nawet nie wiedziałam do tej pory jak bardzo jestem głodna. Weszłam do kuchni i posłałam uśmiech mamie, ale chyba zauważyła, że jestem zmęczona. Przytuliłyśmy się lekko. Mama dała mi lekkiego buziaka w policzek i odsunęła mnie na wyciągnięcie rąk. Popatrzyła na mnie uważnie, a potem powiedziała:
- Czy to prawda co mówił Stefan? Czy to prawda, że ktoś przemienił Caroline?
Zwiesiłam smutno głowie i złapałam się za czoło zabandażowaną ręką.
- Boże, dziecko co ci się stało? - zapytała zaalarmowana mama.
- Musieliśmy jakoś dokończyć przemianę Caro - powiedziałam z krzywym uśmiechem. Kobieta jeszcze raz przytuliła mnie tylko, że tym razem mocniej.
- Kochanie tak mi przykro. Nie chce dla ciebie takiego życia. Zaczynam poważnie myśleć o wyprowadzce stąd.
- Ale to nie wszystko, mamo. Caroline musiał przemienić Damon, bo kto inny?
- Też tak pomyślałam, Katniss. Musimy to jakoś zakończyć. Na razie siadaj do stołu dam ci obiad.
Usiadłam posłusznie i złapałam się za obolałą dłoń. Mama miała racje. Musimy powstrzymać jakoś Damona, albo stąd uciec. Do głowy przyszła mi pewna myśl. Podekscytowana możliwością zemszczenia się na okropnym wujku.
- Mamo? Jest teraz w domu Damon?
W odpowiedzi pokręciła głową przecząco. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do piwnicy, a z niej wyszłam tylnym wejściem do ogrodu. Chwile kręciłam się wokół ziół i kwiatów mamy, aż  końcu znalazłam tego co szukałam. W tym miejscu kilka dni temu stały doniczki z werbeną. Potem spalił zioła Damon. Przykucnęłam w tym miejscu i szukałam jakichś pozostałości. Znalazłam kilka ususzonych listków i podniosłam je powąchać. Na moich pojawił się uśmiech. Tak, tego szukałam! Skruszyłam rośliny w dłoni i pobiegłam do piwnicy, a potem z kuchni do salonu. Po drodze spotkałam zdziwioną mamę, ale zatrzymałam się dopiero przy barku z ulubionym Burbonem Damona. Otworzyłam karafkę i wsypałam pokruszoną werbenę. Delikatnym wstrząśnięcie wymieszałam zawartość. Mama przyszła za mną i sceptycznie przyglądała się moim poczynania.
- Jeżeli zorientuje się przed wypiciem tego alkoholu to się źle skończy.
- Wiem - powiedziałam bardziej do siebie niż do niej - wtedy będzie po nas.
Wzięłam telefon i wysłałam wiadomość do Stefana, aby nie pił Burbona po powrocie do rezydencji. W końcu usiadłam do obiadu bijąc się z myślami czy dobrze zrobiłam.

***

Po niezbyt udanej rozmowie z Katniss ciemnowłosy mężczyzna skierował swoje kroki w stronę miejscowego baru. Nie miał ochoty teraz rozmawiać z nastolatkami, którzy w większości tworzyli jego sforę. Chciał jak najdłużej zatrzymać w swojej pamięci wkurzonej dziewczyny i jej rumieńców zakłopotania, zamiast myślenia o brytyjskiej hybrydzie i jego układach z nim. Prosto skierowałem się do lady aby zamówi mocny alkohol. Jakiś blondyn przyjął zamówienie, które od razu zrealizował dla mnie. Wtedy ktoś mocno zacisnął mi dłoń na ramieniu. Poczułem znajomy zapach i drwiący głos.

- Nie napijesz się ze swoim kumplem?
- Nie jesteśmy kumplami, Damon - odpowiedziałem biorąc duży łyk alkoholu. Tylko jego mi tu jeszcze brakowało- pomyślałem.
_______________
Przed wami nowy rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodobał:)
Zapraszam do komentowania !
Zmieniłam także ponownie szablon. Co o nim myślicie ?
Pozdrawiam :*