czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 10

Wokół mnie panował półmrok. Idąc co jakiś czas potykałam się o zgniłe, na wpół spalone deski. Czułam zapach spalenizny jakby ten dom był nim przesiąknięty. Byłam tu sama, ale czułam dziwny niepokój w sobie. Może dlatego, że przy którymś kroku może zarwać się jedna z niebezpiecznie skrzypiących desek, a może dlatego, że czułam w tym domu strach. W powiewie wiatru, który dostawał się tu przez szczeliny słychać było dziwne jęki od których dostawałam gęsiej skórki. Chciałam zawrócić i wyjść stąd, ale nie mogłam. Moje ciało mnie nie słuchało. Mogłam być tylko biernym widzem. Wtedy usłyszałam za sobą skrzypnięcie podłogi. Poczułam jak moje usta układają się w szeroki uśmiech. Ciało powoli odwróciło się w stronę z której dochodziły dźwięki. Przede mną ujrzałam Dereka. Mężczyzna nie odwzajemnił uśmiechu, ale niezrażona tym rzuciłam się w jego stronę. Jego ramiona przyjęły mnie do siebie. Poczułam ciepło jego ciała i usta, które delikatnie ucałowały mnie w czubek głowy. Moje włosy niesfornie zaczepiały się o jego zarost. Roześmiałam się tym razem w głos odgarniając je do tyłu tak, aby nam nie przeszkadzały. Zatraciłam się w radości przebywania z nim. Tu byłam bezpieczna.

Otworzyłam oczy ciągle się uśmiechając. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to był tylko sen.  Roześmiałam się z własnej głupoty. Jak mogłam śnić o tym mężczyźnie? Musiałam do reszty zwariować. On nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem. W swojej wilczej postaci był przerażający. Usiadłam na łóżku przecierając zaspane oczy. W pokoju nie było ciemno, ponieważ za oknem wstawało już słońce. Zsunęłam z siebie zieloną kołdrę i zsunęłam się z pokaźnego łóżka. Zresztą wszystko w tej rezydencji było duże i szykowne. Moje łózko było takiej wielkości, że mieściłyśmy się na nim z Eleną, Bonnie i Caroline, kiedy nocowały u mnie. Było wykonane z solidnego ciemnego drewna z kolumienkami w rogach. Na palcach po chłodnej podłodze przeszłam do okna, które wychodziło na wschód. Jak byłam mała lubiłam wstawać tak wcześnie razem z tatą. W promieniach porannego słońca szliśmy na spacer. Westchnęłam ciężko i już zamierzałam odwrócić się i wrócić do łóżka kiedy zobaczyłam jakąś postać stojącą na brzegu lasu, który niemal otacza mój dom. Szybko znów odwróciłam się w tamtą stronę, ale nikogo tam nie było. Zaczynam zdecydowanie wariować przez przyjazd wujów- wampirów i atak nawiedzonego wilkołaka, oraz przystojnego obrońcę- Alfę, który śni mi się po nocach. Wróciłam do łóżka i spokojnie zasnęłam. Tym razem sen był spokojny. Obudził mnie dopiero dźwięk telefonu, kiedy słońce było już wysoko na niebie. Zaspanymi oczami próbowałam spojrzeć na wyświetlacz telefonu, mrużąc je aby cokolwiek dostrzec w nagłej dawce światła. Kiedy zobaczyłam, że to Bonnie, która zniknęła zaraz po odnalezieniu Caroline, odebrałam bez wahania.
- Halo? - odezwałam się zachrypłym głosem.
- Katniss? - zapytała głupio, ale nie czekała na odpowiedź - Musimy się zaraz spotkać.
Z powodu jej naglącego głosu usiadłam z telefonem i spojrzałam na zegarek stojący przy łóżku.
- Dobrze będę za pół godziny. Gdzie mam jechać?
- Dobrze za pół godziny u mojej babci.
Jej nagły telefon spowodował, że zaczęłam mieć dziwne złe przeczucia. Szybko wstała, aż zakręciło mi się w głowie. Wyciągnęłam z szafy granatowa spódniczkę i zwykła jasna bluzkę. W drodze do kuchni związałam włosy w koński ogon.
- Gdzie tak pędzisz?
Usłyszałam, kiedy nieomal stratowałam Stefana, który właśnie wychodził z jakąś książką z domowej biblioteki, która jest obok kuchni.
- Mam się zaraz spotkać z Bonnie - powiedziałam. Mężczyzna poszedł za mną i przyglądał się jak szykuje sobie śniadanie. W końcu nie wytrzymałam.
- Jak randka z Eleną ? - zapytałam odwracając się  w jego strony z ciekawością wypisaną na twarzy.
Na mój widok roześmiał się pogodnie.
- To nie była randka - powiedział, kiedy w końcu się uspokoił. - My się naprawdę lubimy, ale nic więcej. Dzieli nas tyle lat. Fakt, Elena jest nad wyraz dojrzała jak na swój wiek, ale nadal jest między nami ponad sto lat różnicy.
Przez chwile co jakiś czas wybuchał śmiechem przypominając sobie moje słowa, aż w końcu zaczął kontynuować.
- Elenie brakuje pewności siebie, zadziorności i kokieterii, którą miała Katherina, ale dość rozmowy o tym - machnął ręką - mów lepiej co się stało z waszym samochodem?
- Napadł mnie wilkołak i kiedy było już źle pojawił się drugi - Alfa i uratował mi życie. Zadzwonił potem po Damona i odniosłam wrażenie, że się znają, ale z tej złej strony.
Moje słowa zmroziły Stefana.
- Jeśli ten Alfa ma na imię Derek, to mamy problem - powiedział w końcu ostrożnie dobierając słowa.
- Mów co wiesz! - rozkazałam nagle tracąc apetyt.
- Teraz musisz iść do Bonnie, a dużo jest do opowiadania - powiedział dziwnie chłodno. Jego dobry  humor ulotnił  się na dobre, zresztą i mój także. Zaraz podniósł się od stołu i poszedł zapewne porozmawiać z Damonem, który zapewne odsypia nocne polowanie. Dopiero kiedy wyszłam przed dom zrozumiałam, że nie mam czym jechać do babci Bonnie. Auto niewątpliwie zwróciłoby uwagę tutejszej policji. Samochodami braci bałam się jeździć. Bałabym, że popsują mi się na środku drogi i sprowadzę na siebie ich gniew. Są bardzo przywiązani do tych średniowiecznych gruchotów. Ostatecznie zdecydowałam się na rower. Na szczęście do celu miałam niedługą drogę, ale i tak się spóźniłam. Zmęczona zastukałam do drzwi, które otworzył mi pani Bennett. Nie uśmiechnęła się do mnie tak jak to robiła zazwyczaj. Od razu było widać, że jest zdenerwowana. Poczułam jak mięśnie zaciskają mi się, jakby gotując się do ataku. W salonie na sofie siedziała rozczochrana Caroline. Zdziwiłam się  bardzo bo miała zostać w szpitalu jeszcze kilka dni. Do tego trzymała się za uszy jakby nie mogła wytrzymać jakiegoś dźwięku. Jednak w domu panowała cisza. Nieco dalej stała Bonnie z założonymi na piersi rękoma.
- Co tu się dzieje? - zapytałam ostrożnie patrząc na mulatkę.
Zapadła cisza przerywana jękami Caroline, że jest bardzo głodna i że bardzo boli ją głowa.
W końcu zrozumiałam, że przyjaciółki nie udzielą mi odpowiedzi, więc odwróciłam się w stronę babci Bennettówny.
- Caroline przechodzi przemianę w wampira. Chyba tylko ty będziesz mogła jej pomóc.
________________________________
A oto kolejny już rozdział:)
Zapraszam do czytania i komentowania.

Ps.: Nie wiem jak wy, ale jestem zachwycona nowymi odcinkami 'Teen wolf' !A co wy o nich sądzicie?